Minęły prawie dwa lata od rozpoczęcia dziewiątej generacji konsol, ale niewiele się zmieniło w krajobrazie gier. PS4, Xbox One i Switch są tak samo popularne, jak zawsze, jak wszystkie poprzednie generacje, i wygląda na to, że wszyscy trzej główni posiadacze platform zamierzają wspierać je w dającej się przewidzieć przyszłości. Ma to sens dla Nintendo, ponieważ firma nawet nie wspomniała jeszcze o Switchu 2, ale zaskakujące jest to, że Sony i Microsoft są zadowoleni z dalszego podcinania swojego nowego sprzętu. Jeśli większość oryginalnych produktów na wyłączność jest nadal dostępna na starym sprzęcie, nie można nie zastanawiać się, jaki jest sens podejmowania trudu zdobywania najnowszych i najlepszych.
Z pewnością jest to dobra wiadomość dla wszystkich tych graczy, którzy po prostu nie byli w stanie znaleźć PS5 lub Xbox Series X; wciąż nadążają za wszystkimi swoimi ulubionymi seriami. W tym sensie dalsze wsparcie dla PS4/Xbox One jest uczciwym posunięciem ze strony Sony i Microsoftu (nie wspominając o zyskownym). Twórcy nie tracą na sprzedaży wszystkich graczy, którzy do tej pory utknęli poza klubem obecnej generacji, a wielu fanów nie musi tęsknie patrzeć na takie gry jak God of War: Ragnarok. W tym sensie jest to korzystne dla wszystkich. To powiedziawszy, w tej sytuacji jest przegrany: każdemu, komu udało się zdobyć nowy system (i wydali na to niezłą porcję zmian).
Może to być kuszące dla tych, którzy nie szydzą z frustracji posiadaczy obecnej generacji, ale w rzeczywistości mają rozsądną skargę. Odkąd istniały konsole do gier, celem aktualizacji do nowej maszyny było cieszenie się zarówno nowymi grami, jak i nową technologią, która je napędza. Jeśli gry będą nadal projektowane z myślą o starej technologii, podważa to wartość nowego sprzętu. Jasne, mogą wyglądać ŁADZIEJ na nowych systemach, ale nadal są to zasadniczo gry poprzedniej generacji. Po zapłaceniu ponad 300 dolarów za możliwość cieszenia się grami obecnej generacji, taki zwrot byłby (i prawdopodobnie będzie) przypominał uderzenie w twarz ze strony takich firm jak Sony i Microsoft.
To ciągłe wsparcie może zniechęcaj także tych, którzy utknęli na PS4/Xbox One, do aktualizacji. Poważnie, po dwóch latach obecności na rynku żaden system nie ma naprawdę zabójczej aplikacji. Najlepszymi argumentami za zdobyciem PS5/XSX są takie gry jak Demon’s Souls, Ratchet i Clank: Into the Nexus i Halo Infinite. To remake jeden na jednego wczesnej gry na PS3, standardowa akcja/przygoda z naprawdę ładnymi dzwonkami i gwizdkami oraz kompletny bałagan w grze Halo. Niezbyt dobry przypadek. Rzeczywiście, istniało (i nadal jest) oczekiwanie na przyszłą wyłączność i postęp, który z nią niesie, ale teraz wygląda na to, że wcześni użytkownicy będą musieli poczekać trochę dłużej niż oczekiwano.
Jeśli Sony, Microsoft i pozostali główni wydawcy rzeczywiście zamierzają nadal wspierać PS4 i Xbox Jeden na kilka następnych lat, wtedy nie ma zbyt wiele motywacji, aby wyruszyć i wytropić PS5 lub Xbox Series X. Systemy obecnej generacji oferują doskonałe wrażenia z gry dzięki wyższej liczbie klatek na sekundę i rozdzielczości, ale samo to nie wystarczy, aby uzasadnić koszt modernizacji. Zawsze to gry (i ich obietnica), a nie ulepszenia technologiczne, poruszały systemy. Bez nich wszystko, co się naprawdę ma, to wymyślne, w dużej mierze bezsensowne pudełko.