W The Outlast Trials zostałem zakneblowany i wciągnięty do brudnej sali operacyjnej. Po mojej prawej stronie mężczyzna z pokaleczonymi kończynami skomle z rąk lekarza miażdżącego mu czaszkę. Po mojej lewej chirurg rozcina piłą tarczową kolejnego krzyczącego pacjenta. Z przodu podchodzi pielęgniarka, mówi mi, że korporacja Murkoff zdobyła moje publiczne i prywatne akta i żąda, żebym zgodził się na inwigilację firmy, która wstrzykuje mi dziwny brązowy płyn prosto w oko. Następnie do pielęgniarki dołącza pomocnik, którego fartuch lepiej pasuje do rzeźni niż do szpitala, i para przewierca moją czaszkę, mocując na mojej twarzy zardzewiały zestaw noktowizora. Niezależnie od tego, czy lubisz horrory, czy nie, w ciągu pierwszych pięciu minut The Outlast Trials dowiesz się, czy ta gra jest dla Ciebie.
Ponieważ podczas gdy Outlast z 2013 roku i jego sequel Outlast 2 z 2017 roku, obie były pierwszoosobowymi psychologicznymi grami typu survival horror o wysokiej intensywności, które zadawały bardzo mało ciosów, The Outlast Trials kładzie je bardzo gęsto od samego początku, z tak dużo krwi, gore i jumpscares. Trzecie wyjście z serii przestraszenia Red Barrels ma się ukazać dopiero pod koniec tego roku, ale po zapoznaniu się z najnowszą zamkniętą betą, zarówno jej funkcje jedno-, jak i wieloosobowe już we mnie zatopiły – więcej niż jakakolwiek gra w tym roku od czasu Elden Ring.
Szybcy i wściekli
(Źródło zdjęcia: Red Barrels)
Nie mówię tego lekko. Liczba nadchodzących wspaniałych horrorów na horyzoncie jest przerażająca. Silent Hill 2, Dead Space, Alone in the Dark i Resident Evil 4 to tylko niektóre z klasycznych horrorów, które zostaną przerobione na nową erę w nadchodzących miesiącach, a także takie gry jak The Devil in Me, The Callisto Protocol i Killer Frequency ma się wydać przed końcem 2022 roku, gatunek horroru jest w złym stanie. I choć The Outlast Trials nie robi nic rewolucyjnego per se, to co robi – przynajmniej w tym momencie – radzi sobie bardzo dobrze.
Zainspirowany poprzednikami serii, z przebłyskami Resident Evil, Silent Hill, Left 4 Dead, a nawet BioShock na dokładkę, The Outlast Trials to gra Outlast, która wykorzystuje swoje mocne strony. Jest odważny, zuchwały i cholernie niepokojący, z większą liczbą szalonych prześladowców i niewinnych kryjówek, niż można potrząsnąć paczką dobrze umieszczonych baterii. Wszystko w jego pokręconym miejscu testowym z czasów zimnej wojny ma na celu przyspieszenie makabrycznej, bezmyślnej przemocy (nawet bardziej niż w poprzednich grach Outlast), gdzie wydaje się, że wszelkie wcześniejsze ograniczenia lub rozważania na temat horrorów zostały dobrze i naprawdę porzucone. Spodziewaj się krwiożerczych lekarzy, którzy zgubili kulki, niezliczonych stworzeń, które wyskakują na każdym kroku, przerażających manekinów, nieprawidłowo działającej animatroniki, porcelanowych lalek z obracającymi się głowami – i to tylko w samouczku.
Po tym rozpoczyna się The Outlast Trials. Obszar centralny zapewnia graczom własny pokój, który łączy się z komórką, z funkcjami dla wielu graczy, takimi jak siłowanie się na rękę, aby zabić czas. Ta konkretna aktywność wydawała się mieć niewielką wartość podczas zamkniętej bety, ale nie mogę powiedzieć, czy ona, czy inne działania, będą bardziej zaangażowane w pełnym wydaniu. Dużo ciekawsza była jednak tablica prób – przypominający tablicę pracy terminal, w którym gracze mogą wskoczyć do samodzielnych misji o różnym stopniu trudności, zarówno w trybie dla jednego gracza, jak i w trybie kooperacji dla czterech graczy. Każdy wyposażony w zdolności „Rig”, aby pomagać sobie nawzajem w terenie – takie jak „Prześwietlenie”, które pozwala dostrzec wrogów przez ściany; i „Leczenie”, które zapewnia skuteczne odzyskiwanie zdrowia w obszarze – wraz z trzema innymi wskoczyłem do misji zatytułowanej „Zabij znicz”.
Ukryj się i elegancko
(Źródło zdjęcia: Red Barrels)
„Outlast zawsze polegał na utrzymywaniu graczy na krawędzi fotela, a z tego, co zagrałem w The Outlast Trials, mam wrażenie, że miejsce nie jest już wymagane.”
Domyślam się, że będzie to pierwsza misja, gdy nadejdą The Outlast Trials, więc nie będę tu psuł szczegółów. Powiem jednak, że włóczy się po tej samej przestrzeni z trzema innymi, ścigany przez potężnego, obciążonego łańcuchami uciekiniera z więzienia, zmieniającego umysł, strzelającego narkotykami lekarza zarazy i podobnego do T-1000 miedziaka uzbrojonego w zelektryfikowany poganiacz bydła, podczas gdy ty i twoi nowi kumple próbujecie przywrócić zasilanie wielu generatorom i szukać kluczy wszytych w ciało niedawno zmarłego jest… wyczerpujące. Ale też świetna zabawa! A w świecie pełnym horrorów albo kroczącym na nowo znanymi ścieżkami z odrobiną farby, albo garbiącym się coraz wolniej z cieni wielkich, którzy zdefiniowali ten gatunek prawie 20 lat temu, podziwiam pragnienie Red Barrels pchać własne serie w nowym kierunku. W Outlast zawsze chodziło o trzymanie graczy na krawędzi swojego miejsca, a z tego, co grałem w The Outlast Trials, mam wrażenie, że miejsce nie jest już potrzebne.
Czy ta złota era przeróbek horrorów może się utrzymać? Zadałem to pytanie na początku tego roku, biorąc pod uwagę ogromną liczbę świetnych horrorów, które otrzymaliśmy do tej pory lub których możemy się spodziewać w nadchodzących tygodniach i miesiącach. Odpowiadając na to pytanie, czas pokaże tak czy inaczej, ale tymczasem The Outlast Trials sugeruje, że w najbliższym czasie nie zwolni. Lepszym pytaniem może być teraz to, czy The Outlast Trials może się utrzymać, czy nie. Godzina, w której grałem, minęła z zawrotną szybkością, do tego stopnia, że uważam, że utrzymanie tego tempa będzie jednym z największych wyzwań gry. Ponieważ Próby Outlast oficjalnie mają się odbyć przed końcem roku, sądzę, że prędzej niż później dowiemy się również odpowiedzi na to pytanie.
Oto najlepsze horrory, które nie dają nam spać w nocy.