Największe trzęsienie ziemi w Stanach Zjednoczonych od 50 lat nawiedziło południe Półwyspu Alaska wczoraj około 22:15, największe trzęsienie ziemi od czasu trzęsienia ziemi M8.7 na Aleutach w 1965.
Choć dużo się trzęsło i poruszało, nie było większych szkód zgłoszone na Alasce – największym stanie w USA. Trzęsienie uderzyło około 60 mil (96,56 km) od brzegu i około 29 mil (46 kilometrów) pod powierzchnią północnego Pacyfiku.
W ciągu kilku sekund pojawiły się ostrzeżenia o tsunami, a społecznościom przybrzeżnym powiedziano, że ewakuować się, ale w końcu nie było większych szkód do zgłoszenia. Ziemia trzęsła się nawet przez dwie minuty w niektórych miejscach na Alasce, gdzie najbardziej ucierpiało potłuczone szkło, talerze i inne przedmioty gospodarstwa domowego, które odbijały się w domach.
Bryan Fisher, dyrektor Alaski Wydział Bezpieczeństwa Krajowego i Zarządzania Kryzysowego wyjaśnił: „Możesz sobie wyobrazić, że to trzęsienie ziemi miało miejsce w Anchorage lub w Los Angeles, szkody, które by miały miejsce, a także utrata życia i obrażenia ciała, zniszczenie mienia i tak dalej. daleko, tak dobrze. Naprawdę zakładałem najgorsze, że nastąpią rozległe katastrofalne szkody”.
Dodał: „Ale żeby drogi się nie zawaliły, nie niszcząca fala tsunami, która została wygenerowana, była po prostu niesamowita. To naprawdę cud
Peter Haeussler, geolog badawczy z US Geological Survey powiedział, że trzęsienia ziemi nie zabiją ludzi bezpośrednio, ale bardziej budynki. Wyjaśnił: „Ponieważ to trzęsienie ziemi było tak daleko od brzegu – w zasadzie było w szczerym polu, a także w miejscach, w których nikt tak naprawdę nie mieszka – wtedy zdolność do silnego trzęsienia ziemi, niszczenia budynków, zranienia ludzi idzie prawie do zera”.
Możesz przeczytać więcej o tej historii tutaj oraz tutaj.