Firma Google zapewniła reklamodawców, że nie utworzy backdoorów prywatnej piaskownicy. W czwartek gigant wyszukiwarek obiecał, że nie wymyśli dla siebie oddzielnych zasad.
Tymczasem firma nadal wymusza ograniczenia prywatności danych na tych, którzy nawigują po całkowitym usunięciu plików cookie stron trzecich w przeglądarkę Google Chrome. Jest to próba złagodzenia obaw związanych z wysiłkami Google w celu wyeliminowania plików cookie stron trzecich z Internetu.
Całym procesem kierowała kontrowersyjna inicjatywa FLoC firmy. Według zmiany mają zostać wprowadzone w przyszłym roku. Engadget.
Google zapewnił ostatnio obawianych reklamodawców, że będzie zobowiązany do stosowania tej samej techniki, którą narzuca na innych.
Google wyjaśnia, w jaki sposób będzie korzystać z tej piaskownicy prywatności
Wiceprezes i dyrektor generalny ds. reklam w Google, Jerry Dischler mówił o otwartym kodzie źródłowym firmy Piaskownica prywatności wysiłek rozwojowy w czwartek podczas wirtualnego wydarzenia marketingowego. Metody te obejmują zautomatyzowaną technikę kierowania, która wywołała obawy związane z prywatnością.
Co więcej, metody te doprowadziły nawet do dochodzenia antymonopolowego przez brytyjski Urząd ds. Konkurencji i Rynków. Firmy zajmujące się technologiami reklamowymi i inni czołowi gracze w branży uważają, że Google nie zastosuje tych samych technik, do których stosowania zmusza inne firmy z branży.
Firmy reklamowe uważają, że ta technika ograniczy wykorzystanie danych, kierowanie i możliwości pomiaru, zgodnie z DigiDay. Dischler wyjaśnił jednak, że firma będzie używać tych interfejsów API do własnych reklam i produktów pomiarowych. Powiedział, że firma nie zbuduje dla siebie backdoorów.
Reklamodawcy nadal są sceptyczni
Nawet jeśli firma nie otworzy dla siebie przysłowiowego backdoora, warto zauważyć, że nadal posiada dom.
Gdy pliki cookie stron trzecich przestaną działać w przeglądarce Chrome, Google planuje umożliwić sobie uzyskiwanie i wykorzystywanie danych na poziomie indywidualnym z posiadanych i obsługiwanych przez siebie właściwości. Jednak nie potwierdził ani nie zaprzeczył, czy uważa Chrome za swoją własność i obsługiwaną.
Wiceprezes ds. partnerstwa przedsiębiorstw w Goodway Group, Amanda Martin, podkreśla, że problem nie polega na zdefiniowaniu go jako backdoora. Zamiast tego chodzi o zdefiniowanie tego, co firma uważa za posiadane i obsługiwane oraz ich własnych danych.
Poza tym Martin powiedział, że ważne jest, aby zrozumieć, co reklamodawcy uważają za własne i obsługiwane oraz ich własne dane. „Ekosystem Google robi się naprawdę szary z powodu wszystkich elementów, które posiada”-wyjaśniła.
Według Ty Martina, konsultanta ds. Reklamy cyfrowej i założyciela Ad Bacon, Google może zmienić zdanie w przyszłości. Martin zwrócił uwagę, że Google jest pod ciągłą presją dostarczania lepszych wyników.
Może to zmusić firmę do zbadania możliwości, które do tej pory były uważane za niedostępne.