Oprócz umierania w filmach, Sean Bean jest prawdopodobnie najbardziej znany ze swoich pobytów w Śródziemiu i Westeros. Będąc stałym elementem sceny high fantasy zarówno jako Boromir, jak i Ned Stark, jasne jest, że brytyjski aktor wie co nieco o tym, jak wyróżnić się z tłumu na coraz bardziej zatłoczonym rynku.
To jest cel Knights of the Zodiac. Nowy film akcji, oparty na przebojowej mandze i anime Saint Seiya, łączy mitologię grecką z elementami fantasy, skupiając się na historii mężczyzny – Almana Kido Beana – werbującego wojowników do ochrony swojej córki. Zwrot akcji: jego córka jest również przeznaczona do reinkarnacji bogini Ateny. Światy z dala od bardziej intymnej intrygi politycznej w Winterfell.
(Źródło: Sony Pictures)
Byłeś częścią jednych z największych franczyz fantasy we Władcy Pierścieni i Grze o Tron. Chociaż jest to zupełnie inny rodzaj fantasy, jak myślisz, czym Knights of the Zodiac wyróżnia się w tym bardziej zatłoczonym gatunku niż 10-20 lat temu?
Nie byłem tym zaznajomiony z [mangą] Saint Seiya, Rycerzami Zodiaku, rodzajem historii, która się za nimi kryje, oraz sukcesem i popularnością w Japonii i niektórych częściach świata [takich jak] Ameryka Południowa i Polska.
Ale myślę, że tym, co czyni ten film wyjątkowym, jest fakt, że łączy w sobie dwa rodzaje elementów, które są dla mnie bardzo interesujące: mitologię grecką – którą zawsze interesowałem się jako dziecko – oraz kulturę japońską, anime, manga. Połączenie ich razem bardzo dobrze się uzupełnia w produkcie końcowym. To dość fascynujące i bardzo ekscytujące.
Czytałem [w wywiadzie z 2019 r. dla Vulture (otwiera się w nowej karcie)], że przeczytałeś tylko pierwszą książkę przygotować się do Gry o Tron. Czy tutaj zastosowano podobne podejście? A może przyszedłeś świeży?
Myślę, że czytałem trochę więcej! Jak mówiłem, nie byłem na tym aż tak zaznajomiony. Rozmawiałem z reżyserami i producentami i trochę to zbadaliśmy. Kiedy już w to wszedłem, uzależniłem się od tego. Starałem się to uwzględnić w swoim występie.
Stało się to bardziej widoczne w miarę kręcenia filmu, jak zawiłe i jak fascynujące były tematy tych historii. Produkt końcowy jest dość nietypowy.
Jestem wielkim fanem Bonda, więc wspaniale było zobaczyć w tym mini-GoldenEye spotkanie z Famke Janssen. Wiem, że od tego czasu pojawiłaś się w jeszcze jednym filmie, ale jak to było dzielić plan i ponownie dzielić ekran? Czy chemia wciąż była taka sama?
Wszyscy byliśmy wtedy trochę młodsi! [śmiech]
Dobrze było znowu z nią pracować. To pierwszy raz, kiedy ja i Famke naprawdę mieliśmy razem jakieś sceny. W przypadku Bonda widzieliśmy się na planie, ale tak naprawdę nie mieliśmy żadnych wspólnych scen. Pracowałem z nią przy [Don’t Say A Word], rozmawiałem przez telefon [scena] i nigdy nie widziałem jej też w tym filmie! Więc miło było mieć z nią sceny i rzucić to w późniejszych scenach filmu. To było dobre.
Rozmawiałem kilka lat temu z reżyserem Rycerzy Zodiaku, Tomkiem Bagińskim, na temat Wiedźmina – ma prawdziwe wyczucie wizualne. Co wywarło na tobie największe wrażenie podczas pracy z nim?
Jasno określił, czego chce, świetnie radził sobie z ekipą i świetnymi aktorami. Potrafił oddzielić podmiot aktorski i emocjonalny od ekipy. Wyglądał na kogoś, kto naprawdę długo studiował [materiał źródłowy] – i myślę, że tak, bo to jest bardzo popularne w Polsce.
Powiedział na premierze, że minęło wiele lat, odkąd chciał spróbować pokazać to publiczności. W końcu miał okazję to zrobić. Myślę, że wykonał wspaniałą robotę: jest bardzo zrównoważony, nie jest człowiekiem, który jest zbyt podekscytowany i jest bardzo skoncentrowany na tym, co robi. I za to go szanuję. Spełnił swoje marzenie tym filmem, ponieważ wykonał świetną robotę.
Knights of the Zodiac ma mieć premierę 12 maja w Stanach Zjednoczonych i 28 lipca w Wielkiej Brytanii.